Ocena ryzyka, maszyna i decyzja, która mogła kosztować życie
Ocena ryzyka przy obsłudze maszyn przemysłowych to fundament każdej odpowiedzialnej strategii BHP. Jej pominięcie może prowadzić nie tylko do wypadków, ale i do poważnych konsekwencji prawnych oraz wizerunkowych dla pracodawcy.
W jednym z zakładów produkcyjnych, na wydziale montażu, codzienność toczyła się jak zawsze. Maszyna – z pozoru sprawna, cicha, działająca na trzy zmiany – była elementem rutyny. Dla operatorów stanowiła narzędzie pracy, dla planisty – wskaźnik wydajności, dla kierownika – punkt na wykresie realizacji produkcji.
Ale dla specjalisty ds. BHP… miała niepokojące znaczenie.
Ale pewnego dnia jej rytm zakłóciło coś więcej niż tylko zgrzyt przekładni. Coś, co wyczuł pan Andrzej – doświadczony specjalista ds. BHP, który jak zwykle rano rozpoczął swój obchód. Wiedział, gdzie spojrzeć, co usłyszeć, jak wyczuć napięcie ukryte między pozorami normalności.
Podczas rutynowego przeglądu zauważył coś niepokojącego – zdezaktywowane osłony ochronne przy jednym z elementów maszyny. Jak się okazało, konserwator „na chwilę” je odsunął, aby poprawić czujnik… i zapomniał założyć z powrotem. Maszyna jednak wciąż pracowała, a zaledwie kilkanaście centymetrów od odsłoniętych, ruchomych elementów – stali pracownicy.
Pan Andrzej nie miał wątpliwości. To nie była drobnostka. To było realne i bezpośrednie zagrożenie życia. Na podstawie § 3 ust. 5 rozporządzenia w sprawie służby BHP natychmiast wstrzymał pracę maszyny i wydał formalne zalecenie usunięcia zagrożenia.
Zadziałał zgodnie z procedurą. Poinformował kierownika zmiany, sporządził dokumentację fotograficzną, a do dyrektora produkcji wysłał e-mail z opisem ryzyka i jednoznacznym stanowiskiem:
„Maszyna nie może zostać ponownie uruchomiona, dopóki nie zostaną przywrócone środki ochronne zgodne z minimalnymi wymaganiami bezpieczeństwa”.

Wydawało się, że sprawa jest jasna. Ale właśnie wtedy wydarzyło się coś, co nie powinno było się wydarzyć.
Zlekceważone ostrzeżenie
Zamiast wdrożyć zalecenie służby BHP, pracodawca wydał polecenie… kontynuowania pracy.
– „Pracujemy dalej. Nie będziemy zatrzymywać linii przez jedną osłonę. Przecież nic się jeszcze nie stało.” – powiedział, lekceważąc nie tylko zagrożenie, ale i obowiązujące przepisy prawa.
Pracownicy wrócili na stanowiska. Maszyna ruszyła. A pan Andrzej został z decyzją, która budziła zarówno jego niepokój, jak i moralny sprzeciw.
Nie wiedział jeszcze, że ta sytuacja wkrótce trafi pod lupę Państwowej Inspekcji Pracy, a on sam – mimo że bezsilny wobec decyzji przełożonych – będzie mógł zachować czyste sumienie.

Zlekceważone ostrzeżenie
Zamiast wdrożyć zalecenie służby BHP, pracodawca wydał polecenie… kontynuowania pracy.
– „Pracujemy dalej. Nie będziemy zatrzymywać linii przez jedną osłonę. Przecież nic się jeszcze nie stało.” – powiedział, lekceważąc nie tylko zagrożenie, ale i obowiązujące przepisy prawa.
Pracownicy wrócili na stanowiska. Maszyna ruszyła. A pan Andrzej został z decyzją, która budziła zarówno jego niepokój, jak i moralny sprzeciw.
Nie wiedział jeszcze, że ta sytuacja wkrótce trafi pod lupę Państwowej Inspekcji Pracy, a on sam – mimo że bezsilny wobec decyzji przełożonych – będzie mógł zachować czyste sumienie.
Co groziło pracodawcy?
Decyzja o zignorowaniu zalecenia służby BHP mogła mieć dla pracodawcy bardzo poważne konsekwencje:
✅ Wykroczenie z zakresu prawa pracy – zgodnie z art. 283 Kodeksu pracy, naruszenie przepisów BHP może skutkować grzywną od 1000 zł do 30 000 zł. Taki mandat może nałożyć inspektor PIP już podczas pierwszej kontroli.
❗ Odpowiedzialność karna – art. 220 Kodeksu karnego mówi wprost:
„Kto, będąc odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy, nie dopełnia obowiązku i przez to naraża pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu – podlega karze do 3 lat pozbawienia wolności.”
Jak zachował się pan Andrzej?
Zrobił to, co powinien zrobić każdy odpowiedzialny specjalista ds. BHP:
- Sporządził notatkę służbową i potwierdził ją na piśmie,
- Dołączył dokumentację fotograficzną zagrożenia,
- Wysłał e-mail ostrzegawczy do przełożonych,
- Zarchiwizował dowody swojej interwencji.
Bo wiedział jedno: w razie wypadku to nie on ponosi odpowiedzialność, lecz ten, kto podjął decyzję o zignorowaniu zagrożenia.
